A GOOD PINOT NOIR IS LIKE AN ORGASM
(Victoria Moore, The Telegraph)

KRÓL SZAMPAN A FAWORYTY KRÓLEWSKIE


Król Szampan zawdzięcza swój oszałamiający sukces seksowi, a faworytom czyli metresom królów Francji, w szczególności.

Został on zaprezentowany Ludwikowi XIV-u przez niejakiego markiza de Crequi. Markiz ów odznaczał się dwoma dominującymi cechami, a mianowicie nadzwyczajną szpetotą i równie nadzwyczajnymi wpływami na dworze królewskim. Rzeczonemu de Crequi swe wdzięki kobiece wraz z ciałem ofiarowała niejaka Jolie Baronesse, tyle piękna, co rozwiązła ladacznica, żeby wręcz nie stwierdzić, iż była kobietą upadłą. Ofiarę rzeczoną poczyniła w zamian za zarekomendowanie dopiero co wynalezionego przez benedyktyńskiego mnicha dom Perignon , nowego rodzaju wina, które wkrótce powszechnie zyskało miano Króla Szampana

Zbędne jest na pewno podkreślanie, iż to właśnie dobrotliwy braciszek udzielił niewieście owej, rozgrzeszenia za wszystkie jej wołające o pomstę do nieba uczynki. Jako dowód wdzięczności Jolie Baronesse, zaproponowała oczywiście metodę, która była jej najbardziej znajoma i bliska, ale dom Perignon grzecznie się wyekskuzował, tłumacząc się podeszłym wiekiem, jak również swoimi przekonaniami religijnymi. Nie chcąc i nie mogąc jednak pozostawić zakonnika bez dowodu wdzięczności, niecnie zgrzeszyła z tyle wpływowym, co szpetnym markizem, który to okazał się człowiekiem honoru, i tak skutecznie zarekomendował szampana królowi, iż ten wykupił na pniu cały zapas zgromadzony w przepastnych piwnicach opactwa Hautvillers, w Szampanii.

Piękna owa kobieta lekkich obyczajów, po średnio upojnej nocy spędzonej z markizem dała wyraz swoim odczuciom krótkim stwierdzeniem:

spokój wieczny wart jest jednej miłosnej nocy bez przyjemności


Może więc ta niezapomniana zaiste noc była o wiele mniej niż średnio upojna.

Ludwik XIV i cały jego dwór poznali się szybko na dobrych stronach i zaletach płynących z picia szampana, który w błyskawicznym tempie zyskał opinię najwspanialszego afrodyzjaku w świecie.

Prawdziwą jednak furorę zrobił ów napój magiczny na dworze kolejnego króla Francji, a mianowicie Ludwika XV-go, jego tytularnych faworyt (maîtresse de titre), a mianowicie Mme de Pompadour i Mme du Barry, a także, a może przede wszystkim nadzwyczajnej rozwiązłości i figlarności całego dworu przez okres panowania rzeczonego króla.

Kiedy król Bien-Aimé (Ludwik XV) poślubił był przyszłą królową Francji, Marię Leszczyńską nic nie zapowiadało podobnego permisywizmu jaki wkrótce miał całkowicie opanować dwór. Tym bardziej, iż królowa Maria była osobą nadzwyczajnej urody, inteligencji i dobroci. Dała Francji dziesięcioro potomstwa, król kochał Marię i szanował do końca jej dni. Wszystko wskazuje jednak na fakt, iż skażona była nasza rodaczka podstawową wadą, a mianowicie przedkładała religię nad szampana i wesołe dworskie intrygi.

Królowa nie zorientowała się ponadto, iż jej nadzwyczaj przystojny mąż nie może się obyć bez coraz to nowych podbojów erotyczno-romantycznych, jak również nadzwyczaj prędko rosnącej konsumpcji innego króla – Króla Szampana. Nadmienić tutaj należy, iż w owych latach picie szampana dostarczało jeszcze innej emocji, a mianowicie, schodząc po butelki do piwnicy wdziewano na głowę specjalnie zaprojektowane żelazne maski, butelki bowiem co i rusz eksplodowały raniąc boleśnie twarz delikwenta.

Piękny więc i nadzwyczaj męski Ludwik XV zwierzał się swojemu wiernemu dworakowi Le Bel (oficjalnie zarządcy Louvre’u, a mniej oficjalnie zaufanemu rajfurowi królewskiemu):

- To prawda jestem podobny do smoka, wiem.
- Ależ, Sire…
- Odczuwam głód świeżego mięsa.
- Ależ, Sire…
- I dlatego, iż ten głód nie został zaspokojony, mój nastrój przypomina melancholię.


Żadna jednak z rozlicznych kochanek króla nie zdobyła nad nim tak wielkiej władzy jak wymienione wcześniej księżne de Pompadour i du Barry, które rządząc królem, de facto rządziły polityką całej Francji.

Obie niewiasty nad wyraz piękne, potrafiły jednak zafascynować ich melancholijnego kochanka nie tylko urodą, ale przede wszystkim inteligencją i bezustannym dostarczaniem mu coraz bardziej wyrafinowanych rozrywek.

W przypadku Mme de Pompadour były to specjalne, prywatne spektakle teatralne, wspieranie i rekomendowanie wielkiej literatury francuskiej (Voltaire, Rousseau, Encyklopedyści), projektowanie i realizacja nowych châteaux, a także finansowanie takich niezwykłych miejsc jak ekskluzywny pensjonat i szkoła dla panienek z dobrych domów w St Cyr czy niezwykła fabryka najpiękniejszej porcelany w Sévres. Nietuzinkowa jasność umysłu księżnej objawiła się również w fakcie, iż doskonale zdawała sobie sprawę, iż jej niezwykła uroda powoli przemija, co grozi, iż król może wpaść w „melancholię” i zbyt energicznie zając się „świeżym mięskiem”, podjęła więc heroiczną zaiste walkę, z góry niestety skazaną na porażkę. Środki i metody jakie zastosowała godne są jednak wspomnienia. Były to mianowicie: wanilia, wołowy móżdżek, trufle, selery, mocna kawa, imbir, miękisz razowego chleba maczany w czerwonym winie, korzeń mandragory, zapachy rododendronów, owoce lauru, puder z Indii (aloes, drzewo sandałowe muszkat, sproszkowane perły, szmaragdy i korale) rozpuszczany w winie i wodzie różanej, mrówcze nóżki, srom maciory, macica hieny, sproszkowane kości ropusze, wysuszone i sproszkowane kości krokodyli egipskich, nacieranie lędźwi miodem i świeżym masłem, sokiem ziół, krwią turkawki i krwią wróbla. Kiedy jednak wszystkie rzeczone środki zawodziły, dama owa skutecznie zajęła się polityką tak wewnętrzną jak i zagraniczną królestwa.

Mme du Barry, z kolei, nie była równie wyrafinowana, i czuła na sztuki piękne, jednak będąc bez wątpienia najpiękniejszą kobietą epoki , stosowała równie doskonałe, co skuteczne metody, aby mocno już podstarzały król-lowelas nigdy nie wpadał w melancholię. Niekłamany urok osobisty, bezpośredniość, ale przede wszystkim wielka uroda i emanujące z niej poczucie radości życia, doprowadziło do decyzji, iż w tajemnicy mieli się pobrać. Wszystko już było praktycznie „zapięte na ostatni guzik”, gdyby nie pewien zasadniczy szczegół, a mianowicie fakt, iż król nagle zapadł na ospę i równie nagle przeniósł się w zaświaty. Złe języki i wrogie koterie nigdy nie szczędziły plotek i potwarzy tej pięknej damie. Z największą chyba lubością rozpowszechnianą i nieustannie powtarzana była „informacja” jakoby każdego wieczora dokumentnie upijała króla szampanem, tak aby podpisywał on, pod jej kierunkiem i za jej namowami, dokumenty najwyższej wagi państwowej.

Krótko mówiąc, równie rozwiązłe, co wesołe i urozmaicone życie dworskie, animowane skutecznie przez obie maîtresses en titre, nie byłoby możliwe bez wszechobecnego Króla Szampana, najwspanialszego wina i najskuteczniejszego afrodyzjaku jakie stworzyła nasza cywilizacja. Jak wysoko był on ceniony, niech świadczą słowa marszałka de Talleyrand:

Champagne = vin de civilization.

Natomiast księżna de Pompadour, która była przecież niejako duszą całego Wersalu, posiadła nie tylko głęboką znajomość sztuki miłości, sztuk pięknych, teatru i literatury, ale również samego szampana, którego uwielbiała, i zwykła była z pełnym przekonaniem powiadać, iż:

Szampan jest jedynym winem,
Po którym kobieta pozostaje zawsze piękną.