A GOOD PINOT NOIR IS LIKE AN ORGASM
(Victoria Moore, The Telegraph)

DAWNO, DAWNO TEMU...



Wino i seksualność zawsze szły w parze. O fakcie, iż wino jest afrodyzjakiem, nauczali już Plutarch i Piliniusz Starszy.

Mitologia grecka wspomina o tym, iż napój ten powstał z łez Dionizosa, który stał się w ten sposób bogiem wina i płodności. W całej antycznej Grecji, co roku podczas świąt wiosennych odbywały się ceremonie ku czci Dionizosa, pod znakiem odrodzenia się poprzez wino – napój nieśmiertelności, ale także pod znakiem mocy seksualnej i płodności natury. Co roku więc miał miejsce rodzaj karnawału, podczas którego brano udział w paradzie z rzeźbą przedstawiająca ogromnego fallusa. Królowa święta łączyła się cieleśnie z mężczyzną, który symbolizował Dionizosa. To królewskie połączenie było rytuałem płodności i odrodzenia się wiosny.

W XIII-ym z kolei wieku, mnisi poddani byli w swoich klasztorach surowej regule Helmoda, która jednoznacznie stwierdzała, iż:
osoby duchowne winny pić wina dużo,
bo w umiarkowanych ilościach drażni zmysły.